Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/54

Ta strona została przepisana.

sobie odgadnąć nie dawała. Najprzenikliwsi nie wiedzieli co mówić i wpatrywali się w nią kiedy przechodziła, z niesłychanem wytężeniem umysłu. Lecz Karol z niczem się nie ukrywał. Nazywał ją poufale swoją żoną, ciągle się o nią pytał, wszędzie jej szukał i często pociągał ją z sobą w podwórze, gdzie go widziano z daleka, pomiędzy drzewami, jak ją wpół obejmował i w szyję całował.
Trzeciego dnia po weselu odjechali nowożeńcy; Karol nie mógł na dłużej opuszczać swoich chorych. Ojciec Rouault odesłał ich swoją karyolką i sam ich odprowadził aż do Vassonville. Tam raz jeszcze córkę uściskał, wysiadł i pieszo zawrócił do domu. Uszedłszy ze sto kroków stanął, a spojrzawszy za oddalającą się karyolką, której koła obracały się wśród tumanu kurzu, westchnął głęboko. Potem przypomniał sobie swoje własne wesele, swoje dobre dawne czasy, pierwszą ciążę swej żony; on także bardzo był szczęśliwym w dzień, kiedy ją od ojca jej przywiózł do swego domu po śniegu; było to bowiem około Bożego Narodzenia i pola pokryte były białym całunem; siedziała za nim na koniu i obejmowała go jednem ramieniem, drugą ręką trzymając koszyk;