pana Homais, który wiadomość tę wygłosił na placu; pani Lefrançois usłyszała ją pod Złotym Lwem, niektórzy poszli udzielić jej swym sąsiadom, i przez całą noc miasteczko było w niezwykłem poruszeniu.
Oszalały, bezprzytomny, bezsilny, Karol biegał po pokoju jak waryat. Rozbijał się o sprzęty, wydzierał sobie włosy, a pan Homais nie miał pojęcia o tak strasznej rozpaczy.
Powrócił do siebie żeby napisać do panów Canivet’a i doktora Larivière’a. Tracił głowę; podarł z piętnaście brulionów. Hipolit pojechał do Neufchatelu, a Justyn tak spędził konia Bovarego, że go musiał zostawić po stronie lasku Wilhelma, schwaconego i na pół żywego.
Karol chciał się radzić swego słownika lekarskiego, lecz nic przeczytać nie mógł, głoski kręciły mu się przed oczyma.
— Tylko spokojnie! mówił aptekarz. Chodzi głównie o zadanie silnego antidotu. Jakaż to trucizna?
Karol pokazał list. Był to arszenik.
— Trzebaby najpierwej zrobić rozbiór, rzekł Homais.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/547
Ta strona została przepisana.