Jeden ze śpiewaków obszedł nawę z kwestą, i sztuki drobnej monety posypały się z dźwiękiem na srebrny talerzyk.
— Pospieszże się! Ja cierpię! zawołał Bovary rzucając mu z gniewem sztukę pięciofrankową.
Kwestarz kościelny podziękował mu głębokim ukłonem.
Śpiewano, przyklękano, powstawano, końca temu nie było! Karol przypomniał sobie że razu jednego, w pierwszych czasach razem słuchali mszy, po drugiej stronie, na prawo, pod ścianą. Zaczęto znowu dzwonić, zrobił się ruch w kościele. Tragarze postawili trumnę na marach i wszyscy wyszli z kościoła.
Justyn ukazał się wtenczas we drzwiach apteki, lecz cofnął się zaraz blady i chwiejący.
Wyglądano oknami aby widzieć przechodzący orszak. Karol szedł za trumną, wyprostowany. Chciał być odważnym i pozdrawiał skinieniem głowy tych, którzy wychodząc z domów i z bocznych uliczek, przyłączyli się do orszaku.
Sześciu tragarzy, po trzech z każdej strony, postępowali wolnym krokiem, ciężko oddychając. Księża, śpiewacy i dwaj chłopcy z chóru odmawiali De profundis; a głosy ich rozlegały się po
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/581
Ta strona została przepisana.