Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/600

Ta strona została przepisana.

rozmawiać. Lecz oberżystka jednem uchem go tylko słuchała, mając także swoje zmartwienia, gdyż pan Lheureux zaprowadził nakoniec pośredniczki handlu, a Hivert który uchodził za umiejącego wybornie załatwiać zlecenia, żądał powiększenia płacy i groził nawet przyjęciem obowiązku u konkurencyi.
Jednego dnia Karol udawszy się na jarmark w Argueil dla sprzedania konia, ostatni swój dobytek, — spotkał tam Rudolfa.
Obadwa zbledli spojrzawszy na siebie. Rudolf który był tylko kartę swoją przysłał na pogrzeb pani Bovary, zrazu wyjąkał jakieś przeproszenie potem ośmielił się, i tak dalece nawet posunął pewność siebie, że zaprosił Karola na butelkę piwa — był to gorący dzień sierpniowy.
Siedząc wprost niego z łokciami na stole opartemi, gryzł cygaro nie przestając rozmawiać, podczas gdy Karol tonął w dumaniach przed tą postacią, którą ona kochała. Zdawało mu się że widzi jakąś cząstkę jej samej. Było to coś dziwnego. Byłby chciał być tym człowiekiem.
Tamten rozprawiał wciąż o gospodarstwie, o nawozach, o inwentarzu, wtrącając obojętne zdania wszędzie, gdzie tylko wśliznąć się mogło jakie