o psie Fidelu, a nadewszystko o słodkiej przyjaźni jakiego dobrego braciszka, któryby dla niej zbierał czerwone owoce na drzewach wysokich jak dzwonnice, lub biegając boso po piasku przy nosił jej gniazdka ptasie.
Gdy skończyła trzynasty rok, ojciec zawiózł ją sam do miasta aby ją umiescić w klasztorze na pensyi. Stanęli w gospodzie cyrkułu Ś. Gerwazego, gdzie do wieczerzy podano im malowane talerze przedstawiające historyę panny de la Vallière. Legendowe objaśnienia, miejscami pokrajane nożami, wszystkie sławiły pobożność, delikatność uczuć i wspaniałość dworu wielkiego króla.
Nie nudziła się wcale pierwszych czasów w klasztorze, i owszem podobało jej się towarzystwo dobrych siostr zakonnych, które dla zabawienia jej, prowadziły do kaplicy, dokąd się szło z refektarza przez długi korytarz. Spokojnie się bawiła podczas rekreacyi, pojmowała dobrze katechizm i najlepiej odpowiadała księdzu wikaremu na zawiłe pytania. Żyjąc tak ciągle w letniej atmosferze klas i pośród tych kobiet o bladych twarzach, z różańcami u pasa, dała się powoli owładnąć mistycznemu omdleniu z kadzideł ołtarzy, z chłodu kropielnic i z świateł gromnic.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/62
Ta strona została przepisana.