pujących na niebiosa, głosu Przedwiecznego brzmiącego po dolinach. Znudziło ją to nakoniec; nie chciała jednak tego przyznać, i trwała dalej z przyzwyczajenia, następnie przez próżność, aż wreszcie z podziwieniem uczuła się uspokojoną, i tak wolną od smutku w sercu jak od zmarszczek na gładkiem czole.
Dobre zakonnice, które tak liczyły na jej powołanie, z wielkiem spostrzegły zdumieniem, że panna Rouault zdawała się wymykać ich staraniom. Bo też w istocie, tak ją przesyciły rekolekcyami, nowennami i kazaniami, tyle jej nagadały o czci winnej świętym i męczennikom, tyle jej dobrych rad nadawały co do skromności ciała i zbawienia duszy, że nakoniec zrobiła tak jak konie szarpane za uzdę, stanęła nagle i wypluła wędzidło. Umysł ten, pozytywny wśród swych uniesień, który się rozmiłował w kościele dla kwiatów i kadzidła, w muzyce dla słów śpiewanych romansów, a w literaturze dla namiętności przez nią rozbudzanych, buntował się w obec tajemnic wiary, i znieść nie mógł karności zakonnej, która mu była wstrętną. Gdy ją ojciec odebrał z klasztoru, nie bardzo jej więc żałowano. Przełożona znajdowała nawet, że panna Rouault
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/69
Ta strona została skorygowana.