Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/73

Ta strona została przepisana.

złe miała ten spokój pogodny, tę ociężałą pewność siebie, to szczęście, które mu bezwiednie dawała.
Rysowała czasem, wielką było dla Karola przyjemnością stać i patrzeć na nią pochyloną nad rysunkiem, przymrużając oczy dla lepszego widzenia jej roboty, lub kręcąc gałki z chleba. Co do muzyki, im prędzej paluszki jej biegały po klawiszach, tem więcej się zachwycał. Dotknięcie miała pewne i bez zatrzymywania się przebiegała całą klawiaturę z góry na dół. Tak wstrząsany, stary instrument o pokręconych strunach, dawał się słyszeć aż na końcu wioski jeżeli okno było otwarte i nieraz pisarz komornika, przechodzący gościńcem z gołą głową i w skarpetkach, stawał z papierem w ręku, aby się tej muzyce przysłuchać.
Emma z drugiej strony, musiała domem zarządzić. Posyłała chorym rachunki doktorskich wizyt męża w dobrze napisanych bilecikach, które nie trąciły kupiectwem. Kiedy mieli w niedzielę którego z sąsiadów na obiedzie, znajdowała sposób podania jakiego dodatkowego półmisku, umiała układać na winnych liściach piramidy z renklodów, podawać słoiki konfitur przewrócone na ta-