pak może piętnastoletni, wyższy od nas wszystkich wzrostem. Miał włosy krótko nad czołem przystrzyżone, jak wiejski śpiewak, i wydawał się bardzo zakłopotanym. Chociaż nie zbyt szeroki w ramionach, zdawał się skrępowany zieloną sukienną kurtką z czarnemi guzikami, z której wyglądały czerwone ręce nie przyzwyczajone do rękawiczek. Łydki jego w niebieskich pończochach wychodziły z żółtawych pantalonów mocno szelkami ściągniętych. Na nogach miał grube skórzane trzewiki niewyglansowe i gwoździami podkute.
Zaczęło się wydawanie lekcyi. Nowy słuchał z natężeniem, uważny jak na kazaniu, nie śmiejąc nawet nogi na nogę założyć, lub podeprzeć się łokciem, a kiedy o drugiej godzinie zadzwoniono, nauczyciel musiał mu powiedzieć żeby stanął z nami w szeregu.
Mieliśmy zwyczaj wchodząc do klasy rzucać na ziemię nasze kaszkieciki, żeby mieć ręce wolniejsze; trzeba było od samego progu ciskać je pod ławkę, w taki sposób, żeby uderzały w ścianę i podnosiły jak najwięcej kurzu: taki był szyk.
Nowy jednak, czy nie zauważył tego manewru, czy nie śmiał go naśladować, dosyć, że po odmó-
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/8
Ta strona została skorygowana.