go z uszanowaniem jego właścicielce; podziękowała mu skinieniem głowy i zaczęła bawić się swoim bukietem.
Po kolacyi, na której była obfitość win hiszpańskich i reńskich, zupy rakowe i migdałowe à la Trafalgar, wszelkiego rodzaju zimne mięsiwa i galarety drżące na półmiskach, powozy zaczęły się powoli rozjeżdżać. Uchyliwszy róg muślinowej firanki, można było widzieć przesuwające się w cieniu światła ich latarni. W salonach zrobiło się przestroniej; kilku graczy dotrzymywało jeszcze placu; muzykanci chłodzili sobie palce wilgocąc je na języku; Karol drzemał plecami o drzwi oparty.
O trzeciej rano zaczął się kotylion. Emma nie umiała walcować. Tymczasem wszyscy walcowali, nawet panna d’Audervillers i margrabina, pozostawali już bowiem sami tylko goście zamkowi: nie więcej nad kilkanaście osób.
Jednakże jeden z tancerzy, którego nazywano poufale wicehrabią i którego mocno wycięta kamizelka leżała jak ulana na piersiach, przyszedł powtórnie zapraszać panią Bovary, upewniając ją, że ją poprowadzi i wszystko będzie dobrze.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/92
Ta strona została skorygowana.