Na śniadanie liczne się zebrało towarzystwo. Pozostawano najdłużej kwadrans przy stole, nie podano żadnego likworu, co wielce zadziwiło, doktora. Następnie panna d’Audervillers pozbierała w koszyczek ułamki ciasta, żeby je zanieść łabędziom, pływającym po stawie i wszyscy poszli do cieplarni, gdzie dziwaczne rośliny najeżone kolcami piętrzyły się piramidalnie pod wiszącymi kloszami, z których jak z przepełnionych gwiazd wężowych, spadały długie zielone splątane nici. Pomarańczarnia znajdująca się na końcu, tworzyła kryte przejście aż do zamkowych oficyn. Margrabia, chcąc zabawić młodą żonę lekarza, zaprowadził ją obejrzeć stajnie. Ponad żłobami w kształcie koszów, umieszczone były porcelanowe blachy z wypisanemi na nich nazwami koni. Każdy z rumaków poruszał się, gdy koło niego przechodzono mlaskając językiem. Podłoga w stajni błyszczała jak posadzka w salonie. Zaprzęgi powozowe ułożone były pośrodku na dwóch ruchomych kolumnach, a wędzidła, bicze, strzemiona i łańcuszki, rzędem poukładane pod ścianami.
Wreszcie Karol poprosił jednego z masztalerzy, aby mu zaprzągł do jego karykla. Przyprowadzono przed ganek wehikuł i po upakowaniu wszyst-
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/95
Ta strona została przepisana.