— Alboż ty palisz? zapytała.
— Czasem, gdy się zdarzy sposobność.
Włożył swoją zdobycz do kieszeni i popędził konika.
Gdy przybyli do domu, obiad nie był gotowy. Pani się rozgniewała. Nastusia zuchwale odpowiedziała:
— Wynoś się precz! krzyknęła Emma, Ubliżasz mi. Wypędzam cię.
Na obiad była zupa cebulowa i kawałek cielęciny ze szczawiem. Karol siedząc naprzeciwko Emmy rzekł, zacierając ręce z zadowoleniem:
— Miło jednak powrócić do domu!
Słychać było z kuchni płacz Nastusi. Karol lubił tę dziewczynę. Niegdyś była ona jedynem jego towarzystwem podczas nudów wdowieństwa. Była to pierwsza jego pacyentka, najdawniejsza w kraju znajomość.
— Czy ty ją na prawdę oddaliłaś? zapytał wreszcie.
— Zapewne! Czy mi nie wolno rozporządzać się w moim domu? odpowiedziała.
Potem ogrzeli się w kuchni czekając na uporządkowanie pokoju. Karol zapalił cygaro. Za każdym kłębem dymu spluwał i wstrząsał się.
Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/97
Ta strona została przepisana.