walących się ruin będzie jedynem wspomnieniem o was. Ty upadniesz, Kartagino!!!
Arcykapłani na tę mowę wyciągnęli ręce dla odwrócenia przekleństw. Wszyscy powstawali. Lecz suffet morza, dygnitarz kościelny, zostający pod opieką słońca był nietykalny tak, iż zgromadzenie senatu sądzić go nie mogło. Trwoga rozchodziła się od ołtarza, wszyscy się cofnęli.
Hamilkar jednak już więcej nie mówił; z oczyma wlepionemi w jeden punkt, z twarzą bladą jak perły jego tiary, oddychał ciężko, przestraszony własnemi słowy, z myślą błądzącą wśród żałobnych widzeń. Wokoło wysokości, którą zajmował, pochodnie z bronzowych świeczników tworzyły niby wielką koronę ognistą, a czarne słupy dymów wznoszących się wgórę niknęły złączone w cieniach sklepienia... Cisza zaległa tak uroczysta, że słychać było tylko woddali szum morza.
Po chwili przecież starszyzna przerwała to milczenie. Interesy i całe położenie ich zbyt silnie były zagrożone przez barbarzyńców, a tych niepodobna było się pozbyć bez pomocy suffeta. Ta więc uwaga skłoniła ich, że pomimo obrażonej dumy, zaniechali wszelkich uraz. Udano się do jego przyjaciół, nastąpiło pojednanie interesowne, namowy, obietnice; Hamilkar nie chciał się mieszać do rządu, a gdy go błagali i zaklinali na wszystkie świętości, on się unosił gniewem na każde wspomnienie zgody. Jedynym zdrajcą podług niego była Wielka Rada, gdyż zobowiązania żołnierzy ustawały z chwilą skończenia wojny; oni byli już wolnymi. Wynosił nawet ich męstwo, przytaczał wszelkie korzyści, jakie można było wyciągnąć dla Rzeczypospolitej, ujmując ich sobie przez nadanie posiadłości i przywilejów...
Lecz tutaj Magdassan, dawny rządca prowincji, tocząc swemi żółtemi oczyma, przerwał:
— Wiesz co, Barkasie, że podróże zrobiły cię
Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/140
Ta strona została skorygowana.