Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/147

Ta strona została przepisana.

w miesiącu Schebat, podczas mocnej zimy; kwiaty granatów rysowały się na jasnym lazurze nieba a poprzez ich gałązki widzieć się dawało morze z oddaloną wyspą na poły we mgle niknącą. Hamilkar zatrzymał się, spostrzegłszy Salammbo. Przyszła mu ona na świat po stracie kilkorga dzieci płci męskiej. Zwykle urodziny córek uważane były za klęskę u wyznawców religji słońca. Bogowie przecież pocieszyli go później, zsyłając jeszcze syna, jednakże on uważał się niejako zawiedziony w swoich nadziejach, i teraz niby ciężko ukarany za wyrzeczone przeciwko niej przekleństwo.
Salammbo postępowała zwolna. Perły w mieniących się barwach spadały od jej uszu aż do łokci, włosy ufryzowane otaczały głowę na kształt obłoku; na szyi miała blaszki małe kwadratowe ze złota, z wyobrażeniem kobiety umieszczonej pomiędzy dwoma spinającemi się lwami. Cały ubiór dziewicy naśladował w zupełności dziwaczne przystroje bogini, szata hiacyntowa z szerokiemi rękawami ściskała ją w pasie, rozchodząc się u dołu. Wargi umalone cynobrem podwyższały jeszcze białość drobnych zębów, a antymonjum na powiekach czyniło jeszcze większemi jej oczy. Nosiła sandałki z piór ptasich na wysokich obcasach, lica zaś jej były nadzwyczajnie blade, zapewne z powodu zimna.
Przystąpiła do Hamilkara ze spuszczoną głową a nie podnosząc oczu mówić zaczęła:
— Cześć ci, o źrenico Baalów! Niechaj Bogowie zsyłają tobie triumfy i spokój, radość i skarby! o panie. Serce moje tak długo było smutne i dom utęskniony. Lecz kiedy pan nasz w dom swój powraca, to niby zmartwychwstający Tammouz spojrzeniem swoim roznieca szczęście i nową siłę budzi w uśpionem życiu.!..
Wzięła z rąk Taanah małą podłużną czarę, w której przyprawiona była mieszanina z wina, mąki, masła i kardamonu.
— Pij, panie, na zdrowie twoje, — rzekła — ten