Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/148

Ta strona została przepisana.

napój powitania przyrządzony przez twą służebnicę.
On odrzekł:
— Błogosławieństwo tobie, — i przyjął machinalnie złotą czarę, którą mu podawała.
Przez chwilę jednak zatopił w córkę wzrok tak badawczy i bystry, że dziewica zmieszana wyszeptała:
— Czy wiadomo ci panie?...
— Tak, wiem już wszystko — odrzekł Hamilkar cichym głosem.
Byłoż to wyznanie z jej strony? czy ona mówiła o barbarzyńcach? Suffet dodał kilka słów ogólnych o niepokoju publicznym, Który spodziewa się uciszyć.
— O, ojcze, — przemówiła Salammbo — niepodobna ci będzie wynagrodzić tego, co jest niepowrotnem.
Na te słowa Hamilkar cofnął się nagle, Salammbo spojrzała zdziwiona, ona nie myślała o Kartaginie tylko o strasznem świętokradztwie, w którem uważała się za mimowolną wspólniczkę. Ten mąż, przed którym drżały legjony całe, którego ona zaledwie znała, przerażał ją jak Bóg! Więc on odgadł i wiedział wszystko. Ach, coś strasznego zapewne nastąpi... Dziewica wyjąkała: „Łaski!”
Suffet spuścił głowę. Ona chciała się oskarżyć, ale nie śmiała przemówić, chociaż czuła wielką potrzebę użalić się i być pocieszoną! Ojciec jej zwalczył w sobie chęć przełamania przysięgi. Wstrzymał się jednak tylko przez dumę i nie przemówił, aby nie rozjaśniać błogiej niepewności. Utkwił tylko wzrok swój na nowo w dziewicę tak głęboko, jakgdyby chciał zajrzeć aż w głąb jej serca. Salammbo powoli chwiejąca się, chyliła głowę ku ziemi: czuła się przybitą tym strasznym wzrokiem. Dumny jej ojciec powziął straszną pewność, że jego córa spoczywała w uściskach barbarzyńcy... Zadrżał, podniósł swe pięście... Dziewica wydała krzyk przytłumiony i padła na ręce otaczających ją kobiet.
Hamilkar odwrócił się, a służba cała udała się