Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/158

Ta strona została przepisana.

lirze. Potem zapukał wielkim palcem siedem razy w belkę i cała część ściany się odwróciła.
Natenczas dała się widzieć ukryta tam piwnica, w której chowano przedmioty tajemnicze niemające ani nazwy, ani oznaczonej wartości. Hamilkar zstąpił po trzech stopniach, wziął ze srebrnej kadzi skórę antylopy pływającą w czarnym jakimś płynie i wyszedł. Abdalonim zjawił się znowu przy nim — uderzając podłogę swą długą laską ozdobioną dzwoneczkami przy gałce i wywołując przed każdemi drzwiami imię Hamilkara z dołączeniem pochwał i błogosławieństw. Na galerji okrążającej wszystkie kurytarze znajdowały się nagromadzoe worki z lauzonją, glina z Lemnos i skorupy żółwiowe napełnione perłami. Suffet przechodził, nie zwracając uwagi nawet na olbrzymie kawały bursztynu, który przecież szczególniej był ceniony, jako utworzony z promieni słonecznych. Obłok wonnych wyziewów otoczył ich wkoło. „Otwórz drzwi”, rzekł Hamilkar i weszli w miejsce, gdzie wielu ludzi pół obnażonych wyrabiało ciasto, tłułio zioła, rozżarzało węgle, rozlewało oliwę w naczynia, otwierało i zamykało szuflady owalne wydrążone w ścianach a tak liczne, iż przypominały wnętrze ula a były napełnione mirabolanami, bdelium, szafranem i fiołkami. Wszędzie pełno było balsamicznej żywicy, proszków, flaszeczek szklanych, gałązek ziół wonnych, listków różanych, tak, że wyziewy pomieszane zaduszały powietrze, pomimo kłębów storaksu, który się palił na umieszczonych pośrodku trójnogach. Dozorca wyrobów pachnących, blady i cienki jak świeca woskowa, stanął przed suffetem, rozcierając w rękach zwitek metopionu, inni zaś dwaj rozsypywali u nóg władcy listki wonnego bakcarysu. On odsunął ich z pogardą, albowiem byli to cyrenejscy zbrodniarze, których cierpiano jedynie dla znakomitych zdolności w swoim kunszcie. Dla okazania swych starań dozorca przedstawił suffetowi na bursztynowej łyżce odrobinę malobartu, przebijając