Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/160

Ta strona została przepisana.

zali sieci, czesali włosie na materace, wykrawali sandały; robotnicy egipscy ostremi muszlami gładzili papyrusy, słychać było warsztat tkaczy i kowadła puszkarzy.
Hamilkar do tych ostatnich przemówił: — Kujcie miecze bez ustanku, gdyż ich potrzeba. — Potem wyjął z zanadrza skórę antylopy moczoną w truciznie i rozkazał, aby mu z niej przyrządzono pancerz mocniejszy niż z bronzu i niedostępny płomieniom ani żelazu.
Od chwili znajdowania się między robotnikami, Abdalonim chcąc odwrócić gniew suffeta, starał się rozjątrzyć go na nich i czernił ich zatrudnienia.
— Co to za robota, to wstyd, doprawdy pan jest za dobry dla nich. — Hamilkar przecież nie zwracał uwagi na te poduszczenia i oddalił się nic nie mówiąc. Wkrótce jednak był zmuszony się zatrzymać, gdyż całą drogę zawaliły wielkie drzewa okopcone od góry do dołu, jak się to spotyka czasem w lasach, gdzie pasterze koczują; dalej groble były poprzerywane, w rowach wyschła woda, szczątki rozbitych naczyń, kości małp i t. p, rzeczy rozrzucone wśród błotnistych bagnisk. Gdzieniegdzie kawał materji rozwieszony był na krzewie, lub masa zgniłego kwiatu cytrynowego tworzyła żółtawe stosy. Widać było, że służba zaniedbała wszystko, sądząc, iż pan nie powróci więcej.
I tak za każdym krokiem odkrywał nowe spustoszenia, nową pamiątkę tej chwili, o której nie chciał nic wiedzieć. Trzeba mu było brodzić w purpurowych sabotach po błocie, deptać nieczystości, a nie móc dosięgnąć wszystkich tych złoczyńców, aby ich jednym pociskiem katapulty wyrzucić w powietrze!
Czuł się upokorzonym, że za niemi obstawał. Wszyscy go oszukali, zdradzili; a on nie mogąc zemścić się ani na żołnierzach, ani na senacie, ani na córce swej, doznawał gwałtownej chęci wywarcia tłu-