Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/170

Ta strona została przepisana.

przód, doznając nieopisanej rozkoszy. We wszystkiem niesłychanie gwałtowny, człowiek ten czuł się opanowany miłością bez granic, trawiony namiętnością nadzwyczajną. Oprócz tego przejęty dzikiem pragnieniem zemsty, widział się nieraz wśród żołnierzy z głową Hamilkara na końcu swej piki, to znów w komnacie jego córki, uszczęśliwiony dziewiczym uściskiem, okrywając pocałunkami jej postać, dotykając jej cudnych, czarnych splotów... Marzenia te, które czuł sam jak niepodobne były do ziszczenia, udręczały go straszliwie.
Poprzysiągł towarzyszom, co go wodzem obrali, prowadzić wojnę, atoli pewność, iż plany jego się nie spełnią, czyniła go nieubłaganym. Poszedł do Spendiusa i mówił mu:
— Zbierz twoich ludzi, ja sprowadzę moich, Autaryta uprzedzić także potrzeba, gdyż, jeżeli Hamilkar nas zaatakuje, będziemy zgubieni. Czy słyszysz, powstań!
Spendius zdumiał się, słysząc te stanowcze rozporządzenia. Matho zazwyczaj dozwalał sobą powodować we wszystkiem, a chwilowe jego uniesienia zbyt prędko gasły. Teraz jednak wydawał się spokojnym zupełnie, straszliwa potęga silnej woli błyszczała mu w oczach podobnych do płomieni ofiarnych.

Grek przecież nie chciał słuchać żadnych powodów. Jemu tak dobrze było w namiocie oszywanym perłami pić nektary w srebrnych czarach, grać w kości... to też z całą przyjemnością zapuścił długie włosy i prowadziłby oblężenie do nieskończoności, przytem pozawiązywał stosunki z miastem i nie miał bynajmniej chęci się oddalać, przekonamy, że niezadługo bramy Utyki same się otworzą.
Narr-Havas, który włóczył się wciąż pomiędzy trzema armjami, znajdował się właśnie blisko Spendiusa. Poparł jego zdanie i potępił nawet Libijczyka,