co tu począć? niema sposobu ucieczki“. To nagłe zjawienie się nieprzyjaciela, obawa jaką go napawał suffet a nadewszystko potrzeba gwałtowna prędkiego zdecydowania się, pognębiły Greka tak niezmiernie, że już widział się przekłutym tysiącami mieczów, pojmanym, zabitym... Tymczasem trzydzieści tysięcy żołnierzy czekało na jego rozkazy, wzywali go, wściekłość go opanowała na siebie samego; przerzucił się znów w pewność zwycięstwa, powtarzał sobie, że nie było podobieństwa, aby ono go ominęło, i poczuł się odważniejszym od Epaminondasa samego. Aby ukryć swą trwogę, pomalował oblicze cynobrem, spiął swoje nagolenniki, wziął puklerz, wychylił czarę mocnego wina i pobiegł do oddziału, który spieszył ku Utyce.
Zbliżenie tych armji nastąpiło tak szybko, że Hamilkar nie miał czasu uszykować do boju swoich żołnierzy. Zwolnił więc swój pochód. Słonie się zatrzymały, kiwając wielkiemi głowami ustrojonemi w strusie pióra i uderzając się trąbą po plecach. Poza niemi widzieć się dawały kohorty welitów, dalej wielkie kaski Klinabarów z żelazem świetnie błyszczącem od słońca; puklerze, kity i rozpuszczone sztandary. Jednakże armja kartagińska, lubo licząca 11,396 ludzi wydawała się znacznie mniejszą, formując długi wąski i ścieśniony w sobie czworobok.
Widząc ich tak na pozór słabych, barbarzyńcy trzy razy liczniejsi poddali się szalonej radości. Nie mogli wprawdzie dojrzeć Hamilkara. Czyliżby on miał być na końcu? Lecz cóż to znaczyło zresztą; pogardzali temi ociężałemi handlarzami, których nieudolność już znali, a ta ufność wzmocniła właśnie ich siły tak, że zanim Spendius zdołał wydać rozkaz, oni już rzucili się do wykonania jego planu,
Rozstawiono się tedy na długiej linji, która okrążyła skrzydła armji punickiej, aby je otoczyć. Atoli gdy już tylko dzieliła ich przestrzeń trzystu kroków, słonie zamiast iść naprzód, zaczęły się cofać, za niemi
Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/176
Ta strona została przepisana.