mogło spowodować Hamilkar do przybycia wśród najnieprzyjaźniejszych dla nich okoliczności. Rozważali położenie, usprawiedliwiając niejako klęskę lub dodając sobie odwagi na przyszłość.
Spendius dowodził, że jeszcze niestracona nadzieja.
— Niechaj przepadną wszelkie nadzieje, cóż mi to szkodzi, ja sam jeden nawet będę prowadził wojnę, — zawołał Matho.
— Ja z tobą, — wykrzyknął Grek, z zapałem biegając wielkiemi krokami, z źrenicą błyszczącą i uśmiechem dzikim, który oblicze jego czynił podobnem do szakala. — My rozpoczniemy teraz, tylko nie opuszczaj mnie. Ja nie umiem staczać walk w otwartem polu.
Blask mieczów zaćmiewa wzrok mój, jest to choroba z przyczyny długiego pobytu w ergastuli. Lecz każ mi zdobywać nocą szańce, a wejdę do najobronniejszej twierdzy i trupy w niej zastygną zanim pierwszy kogut zapieje. Wskaż mi kogo lub cokolwiekbądź chcesz, nieprzyjaciela, skarb, kobietę... — i powtarzał: kobietę — chociażby to była córka króla, przywiodę ci ją do stóp twoich. Wyrzucasz mi, że przegrałem bitwę z Hannonem, a wszakże to ja ją wygrałem. Przyznaj sam, że stado wieprzów lepiej nam wtedy posłużyło od falangi spartjackiej, — I tu, czując potrzebę wysławienia swych zasług, rozpoczął wyliczać wszystko, co zdziałał w sprawie jurgieltników. — To ja — mówił — to ja w ogrodach suffeta podburzyłem Galijczyka, póżniej w Sikka rozjątrzyłem ich przeciw Rzeczpospolitej; Giskon byłby znów złagodził wszystko, lecz ja nie dopuściłem, aby tłumacze mogli przemówić. Ach jakże oni zabawni byli z wyciągniętemi językami. Czy przypominasz sobie? Ja ciebie wprowadziłem do Kartaginy, zabrałem welon, zawiodłem cię do niej... i jeszcze więcej dokonam! zobaczysz! — Wybuchnął śmiechem, jak szalony. Matho spoglądał na niego osłupiałym wzrokiem, czując się
Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/185
Ta strona została przepisana.