Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/201

Ta strona została przepisana.

i śpiczaste tarcze powtykane w trawnik jedne przy drugich otaczały piechotę. Klinabarowie trzymali się za niemi a tu i owdzie ustawiono słonie. Jurgielitnicy czuli się bardzo znużeni, umyślili więc zaczekać do rana, a pewni zwycięstwa przez całą noc oddawali się ucztowaniu, zapalili wielkie ognie, które, olśniewając ich światłem pogrążały w cieniu armję punicką.
Hamilkar zaś rozkazał, aby na wzór Rzymian wykopano rów naokoło obozu, szeroki na piętnaście stóp a głęboki na dziesięć łokci, z wyrzuconej zaś z niego ziemi utworzono wał, na którym zostały poustawiane ostrokończate pale łączące się z sobą. Przy świtającym dniu, jurgieltnicy zdumieli się, ujrzawszy Kartagińczyków obwarowanych, jak w fortecy,
Widać było Hamilkara pomiędzy namiotami; przechadzał się, wydając rozkazy. Miał on na sobie pancerz brunatny z drobnej łuski, prowadził swego konia i od czasu do czasu zatrzymywał się, wskazując na coś prawą ręką wyciągniętą. Wtedy niejeden z barbarzyńskich wojowników przypominał sobie podobne ranki, gdy przy odgłosie klarynetów przechodził tak samo zwolna pomiędzy nimi, spojrzeniem swoim wzmacniając ich więcej, jak czara mocnego wina. Ogarnął ich pewien rodzaj rzewności. Przeciwnie jednak ci, co nie znali wcale Hamilkara, upajali się radością na myśl ujęcia go. Tymczasem rozważano, że jeżeliby wszyscy przypuścili naraz szturm do obozu Kartagińczyków, będą jedni drugim przeszkadzać w tak małej przestrzeni.
— Jesteście tchórze! — rozległ się głos Mathona, który z oddziałem najodważniejszych rzucił się na szańce punickie. Wkrótce jednak grad kamieni ich odparł, suffet bowiem zabrał z sobą porzucone na moście ich katapulty. To niepowodzenie zniechęciło barbarzyńców, zbytek udawanej odwagi zagasł. Chcie-