Dla ubłagania Baalów wypadało bez wątpienia złożyć im przedmiot nieoznaczonej, najwyższej wartości, istotę młodą, piękną, dziewiczą, ze starożytnego rodu, pochodzącą od bogów, ziemską gwiazdę. Po całych dniach nieznani ludzie zapełniali ogrody Megary. Dotąd wprawdzie nie przestępowali jeszcze schodów galerji. Błądzili na dole z oczyma wzniesionemi na najwyższy taras, oczekując całemi godzinami ukazania się Salammbo i krzycząc przeciwko niej, podobnie jak psy szczekające na księżyc!...
Ta wrzawa tłumów nie przerażała jednak córy Hamilkara.
Niepokoje jej pochodziły z większego jeszcze utrapienia. Wielki wąż czarny Python umierał, a wąż był dla Kartagińczyków bożyszczem jednocześnie narodowem i doznającem czci szczególnej. Uważano go za syna ziemskiego mułu, gdyż z głębin jego wynurza się on i nie używając nóg przebiega powierzchnie. Otóż kształty jego przypominały niby falowania rzeki, temperatura krwi była symbolem owych przedwiecznych materji pełnych w sobie siły płodnej, kręgi zaś, które wąż opisuje, wyobrażały system planetarny, mądrość Eschmuna.
Wąż, należący do Salammbo już po kilkakroć nie przyjął żywych wróbli, jakie mu na pożywienie dawano w każdej pełni i na nowiu księżyca. Piękna skóra jego pokryta plamami złotemi na tle czarnem