dzi z płaskowzgórza Barka, bandyci z przylądka Fiskus i Derne; byli mieszkańcy Fazzany i Marmaryki. Splondrowali oni pustynie, pijąc wodę słoną w studniach napełnionych kośćmi wielbłądów. Byli Zuacesi okryci piórami strusiemi, przybywający na wozach. Garamanci w czarnych welonach, siedzący tyłem na malowanych klaczach, inni na osłach, zebrach, bawołach. Niektórzy prowadzili ze sobą rodziny, bożyszcza, dachy chat swoich w formie szalup. Byli Amonowie, Ataranci, którzy przeklinają słońce, Troglodyci, którzy chowają swych zmarłych ze śmiechem pod gałązki drzew. Potworni Auzeanie, karmiący się szarańczą, Achirmachidzi, żywiący się plugawem robactwem i Gizantowie pomalowani cynobrem a pożywający małpy. Wszyscy się zgromadzili nad brzegiem morza w wyciągniętej długiej linji, potem posuwali się niby tumany piasku przez wiatr unoszonego. Wśrodku międzymorza tłum cały zatrzymał się, gdyż jurgieltnicy roztasowani przed niemi, nie poruszali się z miejsca. Wkrótce potem od strony Arjadny ukazali się mieszkańcy zachodnich krajów, ludy z Numidji. Narr-Havas bowiem rządził tylko Massyljanami, a i ci trzymając się zwyczaju dozwalającego odrzucać króla, zebrali się na koniach, jednomaścistych rumakach i przybyli za pierwszem poruszeniem — Hamilkara. Widziano dalej strzelców Maletut-Baala i Garafoza, ubranych w lwie skóry, trzymających halabardy i chude małe koniki z długą grzywą; potem szli Getulowie w pancerzach ze skóry węża, potem Fardzjanie ustrojeni w korony z wosku i żywicy. Kaunowie, Makarowie, Tillabarowie, każdy dźwigając dwa dziryty i okrągłe tarcze ze skóry hippopotama. Zatrzymali się oni u stóp katakumb przy pierwszych bagniskach laguny.
Kiedy zaś Libijczycy ustąpili, natychmiast w miejscu przez nich zajmowanem dał się widzieć niby
Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/264
Ta strona została przepisana.