przebiegle, gwałtownie, wkońcu nawet zapomniał się uniesiony zapałem.
Hamilkar odpowiedział, że przyjmuje ich wymówki i że pokój może zawrzeć ostatecznie. Lecz wymagał, aby mu oddano do wyboru dziesięciu barbarzyńców bez broni i bez odzieży.
Nie spodziewali się takiego umiarkowania, to też Spendius zawołał:
— Dwudziestu, — jeżeli żądasz, panie.
— Nie — wystarczy mi dziesięciu, — odparł łagodnie suffet.
Wyprowadzono ich potem z namiotu, aby się mogli naradzić. Jak tylko zostali sami, Autharyt odmawiał poświęcenia towarzyszy, a Zarxas rzekł do Spendiusa.
— Dlaczegoś ty jego nie zamordował, byłeś tak blisko miecza?
— Jego? — odpowiedział Spendius, — i powtarzał kilkakrotnie: — jego zamordować? — jakgdyby rzecz taka była całkiem niemożebną, a Hamilkar nieśmiertelny. Wszystkie te niepewności tak ich nużyły, że padli wkońcu na ziemię, nie wiedząc sami, co przedsięwziąć. Spendius nareszcie zachęcał ich do ustępstwa. Postanowili zgodzić się na żądanie suffeta i weszli do niego.
Suffet podał rękę każdemu pokolei, ściskając im wielki palec, a potem obcierając starannie o swoją odzież, gdyż skóra barbarzyńców była tak zbrudzona, że dotknięcie przejmowało wstrętem, niby przechodzące po ciele mrowie, aż się włosy jeżyły na głowie.
Następnie rzekł do nich:
— Zapewne jesteście wodzami barbarzyńców i składaliście im przysięgę?
— Tak, — odrzekli.
— Dobrowolnie więc pragniecie dotrzymać waszych obietnic?
Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/328
Ta strona została przepisana.