wie słodyczą zniewalał wzrok wdziękiem swej postaci i wydawał jej się niby starszą siostrą, którą bogowie dla niej zsyłają; lecz nagle wspomniała sobie Mathona i zażądała wiedzieć, co się z nim dzieje.
Narr-Havas odrzekł, że Kartagińczycy poszli za Tunis, ażeby pojmać wodza barbarzyńców. Słuchając opisu szans ich powodzenia i niemocy prawdopodobnej Mathona, dziewica zdawała się ożywiać nową nadzieją. Usta jej drżały, pierś się wznosiła, a kiedy nareszcie król numidyjski przyrzekał jej śmierć wroga, zawołała: „O, zabij go, zabij! — powinienieś to uczynić!”
Numidyjczyk upewniał, że jego najwyższem życzeniem jest to uczynić, gdyż tym sposobem ukończyłaby się wojna, po której miał zostać jej małżonkiem. Na te słowa dziewica zadrżała, spuszczając głowę. Młody król mówił dalej, porównywając swoją niecierpliwość do kwiatów więdnących bez rosy, do podróżników zbłąkanych, wyglądających jutrzenki. Mówił, że jest piękniejszą od księżyca, milszą od świeżości poranka, od widoku pożądanego gościa. Obiecywał sprowadzić dla niej z kraju murzynów rzeczy, jakich nie znano jeszcze w Kartaginie, w jej mieszaniu rozsypać złoty piasek po ziemi. Tymczasem wieczór zapadał, woń balsamiczna przejmowała powietrze. Młodzi ludzie patrzeli na siebie w milczeniu. Oczy Salammbo z pomiędzy zwojów białej zasłony świeciły jak dwie gwiazdy zza obłoku. Nim słońce zaszło, on się oddalił.
Senat doznał wielkiej ulgi w swych niepokojach, gdy Narr-Havas opuścił Kartaginę. Lud bowiem przyjmował go z takim zapałem, że widocznem było, iż jeżeli Hamilkar ze swoim zięciem zwyciężą całkiem Jurgieltników, wtedy nic się nie oprze wpływom tej rodziny w Rzeczypospolitej. Dlatego Rada postano-
Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/335
Ta strona została przepisana.