Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/336

Ta strona została przepisana.

wiła dla zmniejszenia zasług Barkasa, dopuścić do udziału w tej sławie ulubionego przez siebie Hannona.
Udał się on natychmiast do prowincyj zachodnich, aby wywrzeć pomstę w miejscach, które widziały jego haniebną porażkę. Lecz tam już mieszkańcy i barbarzyńcy wyginęli, ukryli się, lub też uciekli. Gniew jego zatem spadł tylko na okolice miejscowe. Popalił gruzy ruin, nie zostawił ani jednego drzewka, ani źdźbła trawy. Spotykanych gdzieniegdzie starców niedołężnych i dzieci mordowano okrutnie; kobiety oddawał na pastwę żołnierstwu, najpiękniejsze zaś rozkazał wrzucać do swojej lektyki — gdyż obrzydła jego choroba czyniła go jeszcze więcej zwierzęcym i nienasyconym w swych chuciach.

Często na szczytach wzgórzy dostrzec się dawały czarne namioty i błyszczące blachy, w których rozpoznawano pługi rolników, kryjących się przed wrogiem. Pokolenia niektóre, opuściwszy oblężenie Kartaginy, tułały się po kraju, wyczekując szczęśliwszej pory i zwycięstwa jurgieltników, aby powrócić do nich. Tymczasem głód i trwoga pędziły ich coraz dalej, aż całkiem znikli z widnokręgu.
Hamilkar nie zazdrościł wcale powodzeń Hannonowi, on szczerze pragnął zakońcyyć tę utrapioną wojnę, wezwał więc jego pomocy w uderzeniu na Tunis. Hannon, który pomimo wszelkich swych usterek kochał ojczyznę, wykonał rozkaz i udał się pod mury tego miasta. Posiadało ono na swą obronę, oprócz miejscowej ludności, dwanaście tysięcy jurgieltników, oraz wszystkich zjadaczy rzeczy nieczystych, którzy wraz z Mathonem zajmowali wybrzeże wprost Kartaginy i patrzyli wciąż na wysokie mury stolicy, marząc o zawartych w niej uciechach. Pogrążeni w uczuciach zgodnej nienawiści, przygotowywali się wolno