Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/338

Ta strona została przepisana.

nona, aby ten wysłał ludzi na pomoc Hamilkarowi. Czy sądził, że Barkas za słabe ma siły do odparcia — jurgieltników? Niewiadomo. Czy rozporządzenie to niewłaściwe pochodziło z obmyślonego podstępu, czy głupoty — nikt nigdy nie umiał rozjaśnić. Lecz Hannon, pragnący upokorzyć swego rywala, skwapliwie usłuchał wezwania króla Numidów, rozkazał zatrąbić i cała jego armja rzuciła się na barbarzyńców. Ci zwrócili się ku tym przeciwnikom, oszańcowanie ich roznieśli, zdeptali nogami, rozpędzili wszystkich i wpadli do namiotu Hannona, który stał pomiędzy trzydziestu najznakomitszemi Kartagińczykami. Zrazu zdawał się zdumiony odwagą barbarzyńców i przyzywał swych dowódców. Tłum szedł ku niemu z zaciśniętemi pięściami, rzucając obelgi. Wtedy przerażony Hannnon szepnął najbliższemu do ucha: — Oddam wam wszystko, co chcecie, jestem przecie bogaty, ocalcie mnie. — Pociągnęli go, a jakkolwiek był bardzo ciężki, nogi jego nie dotykały się ziemi. Porwano również i starszyznę, a trwoga suffeta wzrosła.
— Zwyciężyliście mnie — wołał, — jestem waszym jeńcem i chcę się wykupić. Posłuchajcie mnie, przyjaciele.
Wzniesiony na rękach ściskających go, powtarzał: — Co wy czynicie, co chcecie robić, wszak widzicie, że nie opieram się wcale. Byłem zawsze tak dobry!..
Lecz już olbrzymi krzyż ustawiono przy drzwiach. Barbarzyńcy wołali: — Dajcie go nam, dajcie! — a wtedy on dobył jeszcze silniejszego głosu i w imię wszystkich bogów zaklinał, aby go zaprowadzono do wodza, któremu ma odkryć tajemnicę ukrywającą ich ocalenie.
Wstrzymali się na chwilę i niektórzy uznali, że wypada przyzwać Mathona. Udano się więc po niego. Hannon padł na trawę. Zdawało mu się, że widzi koło siebie mnóstwo krzyży, jakgdyby kazń, którą