końcu dnia, jednakże od samego rana tłumy spieszyły do Akropolu.
Masy ludu od świtu były w ruchu. Zdaleka zaczepiali jedni drugich, ukazując długie zapuszczone paznokcie, ażeby je można zatapiać głęboko w ciało potępionego. Niektórzy przechadzali się wzruszeni i pobledli, jakgdyby ich czekała ta kara straszna.
Nagle od strony Mappalów ukazały się wielkie wachlarze z piór, osłaniające głowy licznego zgromadzenia. To Salammbo wychodziła ze swego pałacu; wszyscy odetchnęli swobodniej.
Długi orszak postępował naprzód wolno, krok za krokiem. Najpierw szli kapłani pateccy, za niemi kapłani Eschmuna, dalej Melkharta i tak kolejno wszystkie inne zgromadzenia ozdobione temi samemi symbolami i ozakami godności, jak to miało miejsce przy spełnianiu ofiary. Kapłani Molocha postępowali ze spuszczoną głową, a tłumy odwracały się od nich Z rodzajem wyrzutu. Zato kapłani Rabetny szli dumnym krokiem, z lirami w ręku. Kapłanki dążyły za nimi w przezroczystych sukniach czarnego lub żółtego koloru, wydając krzyki ptaków lub też przy dźwięku fletów obracały się, naśladując ruchy gwiazd, a ich szaty powiewne roznosiły w powietrzu woń czarowną. Okryto oklaskami ukazujących się między temi kobietami kedeszymów z malowanemi powiekami oznaczających niby dwupłciowość bóstwa, ubranych i pachnących jak kobiety, a nawet podobnych do nich bardzo pomimo płaskiej piersi i smukłych figur. Wszędzie rodzaj żeński panował w dniu tym, jakaś mistyczna lubieżność przepełniała powietrze. Zapalono pochodnie wśród święconych gajów. Uczucie miłości rozciągało swoje panowanie nad wszystkiem. Trzy okręty przybyły z Sycylji, przywożąc piękne kobiety.