Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/41

Ta strona została przepisana.

Wkrótce zaczęło brakować żywności, mówiono o powrocie do Kartaginy i wezwaniu pomocy Rzymian.
Nareszcie jednego wieczoru posłyszano dalekie dźwięki i zbliżające się ciężkie kroki. Ukazało się coś czerwonego w kłębach kurzu.
Była to wielka lektyka purpurowa, ozdobiona pękami z piór strusich. Szklanne łańcuszki i girlandy z pereł uderzały po obiciach lektyki.
Ciągnęły ją wielbłądy, poruszając dzwonkiem uwiązanym na piersiach, a wkoło nich jechali jeźdźcy ubrani od stóp do głowy w stroje ze złotej łuski. Stanęli o trzysta kroków od obozu, by zrzcić płaszcze, puklerze okrągłe, szerokie miecze i kaski beockie.mNiektórzy pozostali przy wyprzężonych wielbłądach, drudzy postępowali dalej.
Wkrótce ukazały się oznaki Rzeczypospolitej, to jest laski z niebieskiego drzewa zakończone łbami końskiemi lub szyszkami. Na ten widok barbarzyńcy porwali się, wykrzykując radośnie, kobiety biegły do Legji strażniczej, ściskając jej stopy. Lektyka tutaj była niesiona na ramionach dwunastu negrów, którzy postępowali zwolna, cofając się to w prawo, to w lewo, wstrzymywani przed sznury namiotów, przez bydlęta błąkające się i przez trójnogi, na których gotowano mięsiwa.
Niekiedy ręka tłusta obładowana pierścieniami rozsuwała lektykę i głos chrapliwy wykrzykiwał łajania, a wtedy niosący stawali i zmieniali kierunek drogi w inną stronę obozu.
Nakoniec purpurowe firanki zostały podniesione i ujrzano na dużej poduszce opartą głowę ludzką z wyrytym na twarzy wyrazem obojętnym a napuszonym. Brwi formowały dwa hebanowe łuki, które w środku łączyły się z sobą. Błyszczki złota migotały w nastrzępionych włosach, a twarz wyglądała tak bla-