tego małżeństwa, ażeby mieć prawo umrzeć ze zmartwienia. A! nie pojęłam od razu tego błędu, który mi teraz tak cięży! Uważałam swoją, matkę za okrutną że mi go wyrzucała, a Pawła uważałam za dobrego że mi go nie wyrzucał, ale zostałam matką i pogardzam sobą! Wiem dobrze, że Paweł nigdy nie opuści swego syna; nie ma niebezpieczeństwa, że zanadto jest uczciwym i zanadto go kocha! ale co się ze mną, co zemną się stanie, jeżeli mój syn przeciw mnie się zwróci?
— Będzie cię zawsze kochał i szanował — odpowiedział Paweł. Za to ci odpowiadam, chyba że swemi nierozsądnemi skargami nauczysz go tego, czego nigdy wiedzieć nie powinien.
— Jak to wygodnie, nieprawdaż? ukrywać przed dziećmi, że ich rodzice nie są zaślubieni! Na to potrzeba było, żebyś mnie nigdy nie porzucił, a cóż mi za to odpowiada, że ty się z inną nie ożenisz?
Uważałam za obowiązek wtrącić się.
— To przynajmniej pewna — rzekłam do Małgorzaty — że stało się rzeczą bardzo trudną dla mego siostrzeńca małżeństwo uczciwe i względnie korzystne, do jakiego może mieć prawo człowiek w jego położeniu. Ofiara wolności a może nawet i przyszłości Pawła, powinnaby ci wystarczyć, moje biedne dziecko. Pomyśl że aż dotąd całe poświęcenie jest po jego tylko stronie, i że nie możesz słusznie żądać od niego czegoś więcéj.
— Pani masz słuszność! — odrzekła, całując mię w rękę, jesteś okrutną ale dobrą. Pani mówi mi prawdę, on mnie oszczędza, on jest zanadto du-
Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/144
Ta strona została przepisana.