łac; i wtedy po raz pierwszy ujrzałam cień niezgody między nim a jego córką. Ona lubiła wieś tyle co i Paryż, mówiła, ale lubiła także Paryż tyle co i wieś, a na stanowcze postanowienie ojca, patrzyła z przestrachem. Prowadziła odtąd bardzo ścisłe rozumowania, które bardzo słusznemi się wydawały; a wyrażała je ona w sposób tak dobitny i jasny, że ja w jéj wieku na nic podobnego zdobyć się nie mogłam. P. Dietrich, który był dumny z jéj rozumu, pozwalał jéj a nawet sam wyciągał na rozumowania, chcąc miéć przyjemność odpowiadania jéj, gdyż był upartym i nie sądził, ażeby ktokolwiek mógł mieć kiedy rzeczywistą słuszność przeciw niemu.
Kiedy dyskussya została wyczerpaną i kiedy sądził że córce zwycięzko odpowiedział, biorąc jéj milczenie za porażkę, ujrzał że płakała. Wielkie łzy spadające na ręce dziecka, które jak się zdawało, nie czuła ich nawet, dziwnie go zmieszały; na twarzy jego zimnéj ujrzałam mięszaninę boleści i niecierpliwości.
— Czegóż ty płaczesz? — przemówił do niéj, starając się na próżno przez kilka sekund udać, że nie widzi téj milczącéj wymówki. — Pozwól, powiedz mi, nie lubię kiedy ktoś grymasi, — wiesz dobrze, że mnie to martwi i gniewa.
— Powiem ci, mój najdroższy ojczulku, — odpowiedziała Cezaryna, idąc do niego i całując go, na co wydawał mi się daleko wrażliwszym niż chciał to po sobie pokazać; — tak jest, powiem ci kiedy tego nie zgadujesz. Matka lubiła ten dom, wy-
Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/15
Ta strona została przepisana.