Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/214

Ta strona została przepisana.

oddała Małgorzacie, kiedy się już dobrze o jéj losie upewni, list przebaczenia i przyjaźni, który napisał do niéj podczas nocy.
Po raz pierwszy dostrzegłam, że Małgorzata pojmuje wielkość charakteru Pawła i zdaje sobie sprawę z całego jego postępowania względem niej. Prawda weszła do jéj umysłu w tym samym czasie, kiedy żal i boleść wydobywały się z jéj duszy. Ukrywałam przed nią, istotne znaczenie rany markiza. Uważałam ją za dostatecznie ukaraną, dostatecznie przerażoną. List Pawła dokonał tego wtajemniczenia się dziecinnéj natury w prawdziwe obowiązki kobiety. Prosiła, żebym go jéj przeczytała trzy czy cztery razy, potém wzięła go i ukląkłszy przy moim fotelu, okryła pocałunkami i zrosiła łzai. Musiałam dwie godziny zostać przy niéj, ażeby ją i uspokoić, wyspowiadać a również i objaśnić, gdyż zasypywała mię pytaniami co do przyszłego swego postępowania.
— Powiedz mi pani wszystko — wołała: — Nie powinam odtąd przyjmować listów, nie powinnam widzieć nikogo bez wiadomości i pozwolenia Pawła, nawet gdyby szło o pannę Dietrich?
— Właśnie z panną Dietrich powinnaś od dnia dzisiejszego zerwać najzupełniéj. Odeślij jéj koronki. Biorę na siebie wyszukanie dla ciebie roboty równie ważnéj i równie zyskownéj. Z resztą Paweł powinien wiedzieć, że twoja praca nie wystarcza ci. Po co to przed nim ukrywać?
— Ażeby się nie zabijał własną swoją pracą.
— Nie pozwolę mu się zabijać. Zgodzi się on