— A więc umyślnie skazujesz go na mękę oczekiwania i tortury głodu, bo on piszczy bezustanku.
— Umyślnie; próbuję na nim metody mojego ojca.
— Nie, to żart złośliwy; metoda ta nie da się zastosować do istot, które rozumować nie mogą.. Powiedz raczéj, że lubisz swego ptaszka miłością samolubną i okrutną. Mało obchodzi cię jego cierpienie, byleby tylko przywiązał się do ciebie. Strzeż się tak samo postępować z osobami twojego gatunku!
— W takim razie — odpowiedziała śmiejąc się — moja metoda różni się od metody mojego ojca tém, że można ją zastosować tylko do tych co nie rozumują.
Starałam się dowieść jéj, że należy uszczęśliwiać istoty, które się bierze na siebie, chociażby były najsłabsze.
— A cóż-to jest szczęście istoty, która o jedzeniu tylko myśli? — odrzekła, wzruszając zlekka ramionami.
— Jest to szczęście jedzenia. Dzieci u piersi nie znają innéj troski. Czyż należy kazać im pościć, ażeby się przywiązały do mamki?
— Mój ojciec zapewne tak myśli.
— Nie, nie myśli i ty także tak nie myślisz. Po co ta uparta walka przeciwko ojcu nieobecnemu? Przypuśćmy, że jego metoda nie ma niezaprzeczonéj słuszności.....
— Otóż, to właśnie chciałam usłyszeć od pani!
— I dlatego dręczyłaś tego biednego ptaszka?
Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/23
Ta strona została przepisana.