każdym się polepszało, mógł nająć mały domek wiejski, pół godziny drogi od Paryża, gdzie żyli żona i dziecko wraz z panią Féron, nie potrzebując zbyt wiele pracować. Co wieczór jeździł do nich, a co rano zanim wyjechał, podlewał sam zagon roślin, które sprawiały mu przyjemność swym wzrostem i kwitnieniem. Nigdy on nie miał innéj ambicyi nad posiadanie hektaru dobréj ziemi, i myślał na rok przyszły kupić tę którą teraz wynajmował. Mógł obecnie opuszczać biuro o godzinie piątéj, jadł obiad w Paryżu i potém często do nas zachodził. Jak tylko zegary wskazywały dziewiątą. jakkolwiek zajmująca byłaby rozmowa, oddalał się, śpiesząc na ostatni pociąg, dla połączenia się z rodziną. Niekiedy przyjmował zaproszenie na obiady z nami i kilku znakomitościami, którymi się markiza otaczała.
Pewnego dnia, kiedyśmy nań czekały, otrzymałam od niego liścik: „Jestem przerażony, moja ciociu — pisał; — Małgorzata donosi mi, że Piotruś jest bardzo chory, lecę. Wytłumacz mnie przed panią de Rivonnière.”
— Weź mój powóz i jedź do mego lekarza — rzekła Cezaryna — zaprowadź go do swego siostrzeńca. Towarzyszyłabym ci, gdybym była wolna, ale daję ci Bertranda, który pójdzie do apteki i przyniesie wam czego będzie potrzeba.
Pośpieszyłam się. Znalazłam biedne dziecko w bardzo złym stanie, Pawła w rozpaczy, Małgorzatę prawie szaloną. Lekarz miejscowy którego przywołano, porozumiał się z tym którego ja spro-
Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/258
Ta strona została przepisana.