Zaproszono więc markiza do odwiedzania nas w Paryżu. Cezaryna przyjęła to ojcowskie ustępstwo jako rzecz sobie należną, za którą nie potrzebowała dziękować nikomu. Miłe usposobienie umysłu, wdzięczne obchodzenie się z nami, nie pozwalały nam traktować ją jako samowładną fantastyczkę; w niczém atoli ustępować nie myślała. Mawiała zwykle: kocham cię... ale nigdy: dziękuję.
Wróciliśmy do Paryża w porze zwykłéj. Cezaryna, uszykowawszy swoje baterje, zrobiła wielki zamach, którego pozornie p. de Rivonnière był powodem. Chciała skłonić ojca do otwarcia wielkich salonów i i do przyjmowania w gościnę świetnego a licznego towarzystwa, które się u niego zgromadzało za życia żony. Cezaryna przekładała mu, że jeżeli trzymać ją będą w ciasnych granicach rodziny, nigdy za mąż nie wyjdzie, dla tego, że ukazanie się jakiegokolwiek konkurenta, byłoby wielkim wypadkiem w małém kółku; że przypuściwszy tam p. de Rivonnière, przyjmą jeszcze innego i zrobią jej reputację kokietki, albo dziewczyny trudnej do ożenienia; że wejście jedynie prawdziwego świata do tego małego klasztoru wiernych, mogło ją upoważnić do zbadania pretendentów do swéj ręki, do niczego się nie zobowiązując i nie wystawiając się na kompromitację z ich strony. P. Dietrich musiał uznać, że po za towarzystwem światowém nie ma wcale wolności, że poufałość rodzi niewolników krytyki lub komentarzy tych którzy je składają że wie-
Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/70
Ta strona została przepisana.