przez osobę, która była pośredniczką, w waszéj korespondencji.
— Nie znam takiéj osoby. Nie jestem tak szaloną, żebym się miała zwierzać służącym. Wymienialiśmy nasze listy sami za każdém widzeniem się. On przynosił mi swoje w bukiecie, a moje znajdował w jednym z zeszytów muzycznych leżących na fortepjanie, który zwykł był przeglądać z miną obojętną. Dosyć dobrze odgrywał swą rolę w tjé komedji.
— A przecież prosiłaś mię, żebym ci towarzyszyła w czasie jego odwiedzin! Po co pisać po kryjomu, kiedy dosyć ci było dać mi znak jakiś, że chcesz z nim pomówić poufnie.
— A! co chcesz! ta tajemnica bawiła mnie. A cóżby ojciec powiedział, gdybym cię skłaniała do zaniedbywania twego obowiązku! No, nie rób mi wymówek, ja sama robię je sobie; wytłumacz mi lepiéj, jak się tu dostały te listy. Musiał sobie wybrać jakiegoś konfidenta. A! gdybym wiedziała, że on!..
— Nie oskarżaj go! tym konfidentem jestem ja.
— To co innego! Więc go widziałaś?
— Opowiedziałam wszystko, nie wspominając jedynie o środku użytym przez p. de Rivonnière dla wyleczenia się. Jest pewien rodzaj wyjaśnień, którego nie mają sobie za złe w obec młodych dziewczyn światowych, a którego ja nigdy nie chciałam używać ani względem Cezaryny ani nawet w jéj obecności. Jéj ciotka roztropność tylko co do tego punktu zachowywała, a p. Dietrich, czysty w obyczajach, czystym był również i w mowie.
Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/76
Ta strona została przepisana.