Cezaryna więc, pomimo całéj swobody umysłowéj, bardzo mało wiedziała o szczegółach nieprzyzwoitych, których znajomość jest zawsze wstrętny w młodéj dziewczynie. Mała Irma Dietrich, jéj kuzynka, daleko więcéj od niéj wiedziała o roli zalotnic i gryzetek w społeczeństwie. Cezaryna, nieukazująca nigdy niezdrowéj ciekawości, kazała jéj milczeć i cierpko ją traktowała.
Kiedym więc powiedziała jéj, że markiz mszcząc się na niéj postarał się o inne uczucie, — nie poznała się na tém wcale. Sądziła, że on chce zawrzeć inne małżeństwo. Dotknęło ją to, przynajmniej tak mi się wydało.
— Widzisz! — powiedziała — miałam słuszność wątpiąc o nim i nie odpowiadając na jego piękne sentymenta. Otóż to powaga mężczyzn! Mówił, że umarłby, gdybym mu wszelką nadzieję odjęła! Pozostawiłam mu jéj trochę, a on już uleczony! Poczekaj, pokażę ci jego listy. Odczytajmy je razem. Będzie to dla mnie nauczką. Jest to pierwsze doświadczenie, którego nie zapomnę.
Listy markiza były dobrze ułożone, jakkolwiek pisane na los szczęścia. Widziałam w nich wybuch miłości bardzo szczeréj i nie mogłam się wstrzymać, żeby téj uwagi nie zrobić. Cezaryna żartowała ze mnie, utrzymując, że się na tém nic nie znam, że czytam je jak romans, że co do niéj, nigdy jéj one nie obałamuciły. Kiedyśmy skończyły te listy, zrobiła ruch jakby je w ogień rzucić chciała wraz z swemi; ale się namyśliła. Ułożyła je, związała czarną wstążką i położyła je na sam
Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/77
Ta strona została przepisana.