łą warjatką ale z wielką kokietka, powiedziałem jéj:
— Panno Dietrich, jesteś pani zbyt silną dla mnie; pani przypuszczasz, że dziewica niewinna może pozwolić na żądzę u mężczyzn, niewinną być nie przestając; jest to zapewne moralność tego świata, którego nie znam... i którego nie poznam nigdy, gdyż dzięki pani widzę, że byłbym w nim bardzo nie na miejscu i doznałbym tylko nieprzyjemności.
Jeżeli nie powiedziałem w tych słowach, to przynajmniéj coś bardzo podobnego i dosyć jasnego, ażeby wywołać ten przystęp wściekłości którego zaczęła doznawać kiedyś nas zeszła. A teraz, moja ciociu, czy powiesz, że jest to dziecko zepsute, cokolwiek zalotne? Ja zaś mówię, że jest to kobieta już zepsuta i bardzo niebezpieczna dla człowieka, któryby się nie miał na baczności; ona myślała, że ja jestem takim człowiekiem ale się pomyliła. Nie znałem jéj, była mi obojętną teraz, gdyby mnie się zapytała, odpowiedziałbym z zupełną szczerością, że jest dla mnie antypatyczną.
— I dla tego, moje drogie dziecko, nie trzeba się wystawiać na niebezpieczeństwo zapytania. Teraz oddalisz się, a kiedy przyjdziesz mię odwiedzić, zadzwonisz trzy razy u furtki ogrodowéj. Pójdę ci sama otworzyć, a we dwoje potrafimy stawić czoło nieprzyjacielowi, jeżeli się zjawi. Widzę, że Cezaryna napędziła ci strachu; ja znam i wiem, że wszelki opór drażni ją, a dla pokonania
Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/96
Ta strona została przepisana.