wykrzywione, zgięte, bezkształtne, dziwaczne, fantastyczne, wyglądały jak drzewa, rośliny, zwierzęta, posągi, ludzie, mnisi w habitach, dyabły rogate, ptaki olbrzymie — cały świat odrębny, potworny, menażerya, oglądana przez pryzmat zmory męczącej, skamieniała na rozkaz jakiegoś kapryśnego boga.
Janina milczała z sercem ściśniętem i ująwszy rękę Juliana, ściskała ją, czując gwałtowną potrzebę kochania w obliczu takiego piękna.
I nagle, wyszedłszy z obrębu tego chaosu, ujrzeli nową zatokę, opasaną wokół krwawym wałem czerwonego granitu. A morze, całe błękitne, odzwierciedlało te szkarłatne skały.
Janina jąkała: — Och, Julianie! — nie mogąc znaleść innych słów, do głębi wzruszona, z dławiącym spazmem w gardle, a dwie łzy spływały jej z oczu.
Spojrzał na nią zdumiony:
— Co tobie, koteczko?
Otarła twarz, uśmiechnęła się i głosem trochę drżącym rzekła:
— Nic... To tylko nerwowe... Sama nie wiem... Byłam ogromnie wzruszona. Tak jestem szczęśliwa, że najdrobniejsze rzeczy zdołają mną wstrząsnąć do głębi.
Nie rozumiał tych wzruszeń kobiecych, wstrząsów gwałtownych tych istot wyczulonych, zachwycających się niczem, u których entuzyazm
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/108
Ta strona została skorygowana.