w swej mocy tyle istnień, narażonych na niebezpieczeństwo! Nieprawdaż, Janinko?
Z lodowatym uśmiechem odparła:
— Nie może się równać ze Śródziemnem.
Ojciec się oburzył:
— Śródziemne! z oliwy i cukrzonej wody, błękitne pomyje w cebrzyku. Spójrz na to morze, jakie jest groźne ze swemi grzywami fal! I pomyśl o wszystkich tych ludziach, co wypłynęli w mrok i których już nie widać.
Janina westchnęła:
— Tak, to prawda.
Ale słowo: „Śródziemne“, bezwiednie wybiegłszy jej na usta, znów ją ukłuło w serce, przerzucając myśl ku krainie dalekiej, kędy błąkały się jej marzenia.
Zamiast wracać laskiem, ojciec i córka wyszli na gościniec i zwolnionym krokiem wspinali się pod górę. Wcale nie mówili, odczuwając już smutek bliskiego rozstania.
Tu i owdzie zalatywał ich od budynków folwarcznych zapach jabłek, ów zapach silny świeżego jabłecznika, zdający się w tej porze roku unosić nad całą Normandyą, lub też tłusta woń stajen, miły, ciepły odór, jaki wydziela obora krowia. Oświetlone okienko w głębi podwórza wskazywało dom mieszkalny.
A Janina miała wrażenie, że dusza jej się rozszerza, pojmuje rzeczy niewidzialne; a owe
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/145
Ta strona została skorygowana.