Drzwi się otworzyły. Wbiegła ciotka Liza z wdową Dentu, następnie baron, a nakoniec mateczka, zadyszana, przerażona.
Ułożono ją napowrót, a ona natychmiast przymknęła oczy, by nie mówić, a myśleć bez przeszkody.
Matka i ciotka pielęgnowały ją, krzątały się, dopytywały:
— Janinko, moja droga Janinko, czy słyszysz, że do ciebie mówimy?
Udawała głuchą, nie dając żadnej odpowiedzi, lecz doskonale zdawała sobie sprawę, że dzień dobiega końca. Nadeszła noc. Koło łóżka ulokowała się pielęgniarka, od czasu do czasu podając jej coś do picia.
Piła w milczeniu, lecz już nie spała; rozmyślała, mozolnie szukając rzeczy, które jej umknęły, jak gdyby w pamięci jej były dziury, duże białe karty, na których zdarzenia wcale się nie odbiły.
Zwolna, po długich wysiłkach, odnalazła wszystkie wypadki.
I rozmyślała nad nimi z uporczywością niewzruszoną.
Mateczka przybyła i ciotka Liza i baron, więc była bardzo chora. Ale Julian? Co on powiedział? Czy rodzice wiedzą? A Rozalia? gdzie ona? I co począć teraz? co począć? — Błysła jej
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/168
Ta strona została skorygowana.