tem do pokoju. Wtedy zasłoniła sobie twarz rękami i przystanęła, łkając.
Janina na jej widok zerwała się gwałtownie i usiadła, bledsza od swej pościeli; a serce, oszalałe, gwałtownem biciem wzdymało koszulę, przylepioną do jej ciała. Nie mogła wydobyć głosu, z trudem chwytając oddech i ciężko dysząc.
Nareszcie głosem drżącym od wzburzenia wyjąkała:
— Nie... potrzebowałabym cię... już badać... Wystarczy widzieć cię... taką... zdjętą... wstydem...
Po chwilowej pauzie, zaczerpnąwszy powietrza, podjęła:
— Chcę jednak wiedzieć wszystko... wszystko... Poprosiłam księdza proboszcza, abyś mówiła, jak na spowiedzi... Słyszysz?
Stojąc bez ruchu, Rozalia wyrzucała głośne krzyki poprzez zaciśnięte na twarzy ręce.
Baron, którego gniew się potęgował, chwycił ją za ręce, gwałtownie oderwał je od jej twarzy i rzucając dziewczynę na kolana, koło łóżka córki, krzyknął:
— Gadaj-że! Odpowiadaj.
Pozostała na ziemi, w pozycyi pokutującej Magdaleny, w czepku na bakier, gdy fartuszek rozwiązany osunął się na podłogę. Wyswobodzonemi rękami ponownie zasłoniła twarz.
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/175
Ta strona została skorygowana.