tni dreszcz odchodzących, następnie wkładająca im ostatnią szatę, zmywająca octem ich ciało zużyte, okrywająca je ostatniem prześcieradłem — doszła do obojętności niewzruszonej wobec wszystkich wypadków narodzin lub śmierci.
Kucharka Ludwina i ciotka Liza stały dyskretnie ukryte pod drzwiami, wiodącemi na korytarz.
A z ust chorej wydzierał się od czasu do czasu słaby jęk.
Przez dwie godziny można było przypuszczać, ze poród nie nastąpi jeszcze rychło; lecz pod wieczór znów wróciły gwałtowne bole i niebawem stały się wprost straszliwe.
A Janina, której krzyki wyrywały się wbrew woli przez zaciśnięte zęby, myślała ustawicznie o Rozalii, która wcale nie cierpiała, prawie nawet nie zajęczała, której dziecko, bękart, narodziło się lekko, bez męki.
W swej duszy biednej, udręczonej, bezustannie czyniła porównania, złorzecząc Bogu, którego uważała niegdyś za sprawiedliwego; oburzała się na niesprawiedliwość przeznaczeń i na kłamstwa zbrodnicze tych, co zalecają dobro i prawość.
Chwilami napięcie bolu dochodziło do tego stopnia, że zatracała wszelką świadomość. —
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/191
Ta strona została skorygowana.