Wszystkie jej siły, życie całe, świadomość, skupiły się w cierpieniu.
W chwilach uśmierzenia nie mogła oderwać oczu od Juliana; i ból inny, ból duszy tłoczył ją straszliwie na wspomnienie dnia, kiedy jej pokojówka upadła przy temsamem łóżku, z noworodkiem między nogami, z bratem tej istotki, która tak okrutnie rozrywa jej wnętrzności. Pamięcią jasną, najlżejszym niezamąconą cieniem, odtwarzała gesty, spojrzenia, słowa swego męża przed lezącą na podłodze dziewczyną; a oto w tej chwili czyta w nim, jak gdyby myśli jego wypisane były w jego ruchach — czyta w nim tęsamą nudę, tęsamą obojętność dla niej, jak dla tamtej, tęsamą beztroskę egoisty, zirytowanego faktem ojcostwa.
Wtem chwyciły ją konwulsye okropne, spazm tak szarpiący, ze sobie powiedziała:
— Umrę, umieram!
I bunt wściekły, potrzeba złorzeczenia napełniły jej duszę, nienawiść szalona do tego człowieka, który ją zgubił, i do dziecka nieznanego, przynoszącego jej śmierć.
Wyprężyła się wysiłkiem ostatecznym, pragnąc wyrzucić z siebie ten ciężar. Nagle wydało się jej, że cały jej brzuch raptownie się wypróżnił, a równocześnie ustąpiły bole.
Akuszerka i lekarz pochylali się nad nią, dotykali jej. Podnieśli coś, a w tejże chwili
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/192
Ta strona została skorygowana.