różniała uciekające wstecz drzewa jakiegoś folwarku, to znów krowy, lezące na pastwisku i leniwie dźwigające głowy. Następnie starała się zająć inną pozycyę i podjąć na nowo marzenia przerwane; lecz ustawiczny turkot kół napełniał jej uszy i nużył myśl; ponownie więc przymykała oczy, czując się złamaną na ciele i duszy.
W tem kareta przystanęła. Mężczyźni i kobiety stali u bram, trzymając zapalone latarnie. Podróż skończona. Janina, nagle rozbudzona, wyskoczyła szybko z powozu. Ojciec z Rozalią, którym przyświecał jeden z dzierżawców, prawie że nieśli baronową, wyczerpaną, jęczącą, ustawicznie powtarzającą głosem słabiuchnym: Ach Boże! moje biedne dzieci! — Nie chciała nic jeść, ni pić, lecz natychmiast się położyła i zasnęła.
Janina i baron zasiedli do kolacyi we dwoje.
Uśmiechali się, patrząc na siebie i poprzez stół ujmując się za ręce, a ogarnięci oboje radością dziecinną, ruszyli na oglądanie siedziby odnowionej.
Było to jedno owych wysokich, obszernych domostw normandzkich, obejmujących folwark i zamek; z białych kamieni, które już poszarzały, a tak obszerne, że mogłoby pomieścić całe pokolenie.
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/21
Ta strona została skorygowana.