wem powszechnem, aktem świętym, godnym szacunku, boskim, spełniającym ciemną a ustawiczną wolę Istoty wieczystej. I obchodząc zagrodę po zagrodzie rozpoczął walkę namiętną przeciw temu niewyrozumiałemu księdzu, prześladowcy życia.
Janina zrozpaczona zanosiła modły do Boga, błagała ojca, lecz baron stale odpowiadał:
— Należy zwalczać tych ludzi; to naszem prawem i obowiązkiem. Oni nie mają w sobie pierwiastka człowieczeństwa. I wstrząsając długimi, siwymi włosami powtarzał:
— Nie, to nie są ludzie, nie rozumieją nic, nic, nic. Żyją w jakiejś zmorze fatalnej; są antyfizyczni. Antyfizyczni! krzyczał, jak gdyby rzucał przekleństwo.
Ksiądz poczuł odrazu nieprzyjaciela, lecz postanowiwszy zachować władzę nad zamkiem i młodą kobietą, hamował się, czekając zwcięstwa ostatecznego.
Później opętała go inna myśl; odkrył przypadkowo miłostki Juliana i Gilberty i za wszelką cenę postanowił im kres położyć.
Pewnego dnia odwiedził Janinę, i po długiej mistycznej przemowie, zażądał, by się z nim połączyła, celem zwalczenia, zniszczenia zła we własnej jej rodzinie i ocalenia dwóch dusz, pozostających w niebezpieczeństwie.
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/282
Ta strona została skorygowana.