zbiegały się kręte ścieżyny, zasłany był tu i owdzie kępkami listowia. Zpod jednej z nich wyskoczył nagle zając, przeraziwszy Janinę swym raptownym skokiem, przebiegł zarośla i poprzez osty nadmorskie pędził ku skałom nadbrzeźnym.
Po śniadaniu, gdy pani Adelajda, wciąż jeszcze znużona, oświadczyła, ze musi wypoczywać, baron zaproponował córce, aby we dwoje udali się do Yport.
Ruszyli tedy w drogę, mijając przedewszystkiem wioseczkę Etouvent, gdzie znajdował się zamek Peuples. Trzej wieśniacy skłonili im się, jak gdyby ich znali od dawien dawna.
Weszli do lasów, biegnących pagórkowato wzdłuż krętej doliny aż po wybrzeże morza.
Niebawem wyłoniła się wieś Yport. Kobiety, siedząc na progach, zajęte łataniem odzieży, spoglądały za nimi, gdy przechodzili. Droga spadzista, przecięta strumieniem, z kupkami śmieci przed drzwiami domostw, wydzielała silną woń solanki. Brunatne śiecie, na których tu i owdzie lśniły łuski, niby płateczki srebra, suszyły się, wsparte o drzwi nędznych chałupin, z których wychodziły odory licznych rodzin, gnieżdżących się w jednej izbie.
Kilka gołębi przechadzało się nad strumieniem, szukając żywności.
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/33
Ta strona została skorygowana.