Następnie Janina wyciągnęła rękę do dawnej swej pokojówki, szepcząc:
— Nie byłabym cię nigdy poznała, moje dziecko; bardzo się zmieniłaś, ale mniej jednak, niż ja.
A Rozalia, patrząc na tę kobietę siwowłosą, wychudłą, zawiędłą, którą znała świeżą, piękną i młodą, odparła:
— To prawda, że się paniusia bardzo zmieniła, bardziej niż należało. Ale pomyśleć, że to jednak dwadzieścia cztery lat upłynęło.
Zamilkły i znów się zadumały.
Janina nakoniec szepnęła:
— Czy ty przynajmniej byłaś szczęśliwą?
A Rozalia, w obawie rozbudzenia wspomnień zbyt bolesnych, wyjąkała:
— No... tak... tak... proszę pani. Nie mogę się zbyt skarżyć; na pewno byłam szczęśliwszą od paniusi. Jedno mnie tylko wciąż gryzło... że nie zostałam tutaj...
Zamilkła nagle, bezwiednie dotknąwszy tego punktu.
Ale Janina odparła łagodnie:
— Trudno, moje dziecko, nie zawsze można to robić, coby się chciało. Tyś także wdową, prawda?
Po chwili, głosem drżącym, spytała:
— Czy masz jeszcze... inne dzieci?
— Nie, proszę pani.
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/332
Ta strona została skorygowana.