żdżony wielkiem nieszczęściem i w ciężkiem znajduję się położeniu. Żona moja jest umierająca, porodziwszy przed trzema dniami córeczkę, a ja nie mam ani grosza. Nie wiem, co począć z dzieckiem, które odźwierna karmi flaszeczką, jak może, lecz boję się, czy zdoła utrzymać je przy życiu. Czy nie mogłabyś się niem zająć? Ja absolutnie nie wiem, co z niem począć, a nie mam pieniędzy, by oddać je komu na wychowanie. Odpisz odwrotnie.
Janina opadła na krzesło, zaledwie zdobywszy się na tyle siły, by przywołać Rozalię. Gdy pokojówka weszła, razem odczytały list, poczem obydwie zapadły w długie milczenie.
Wreszcie ozwała się Rozalia:
— Proszę pani, ja pojadę po dziecko. Nie można go przecież tak zostawić.
Janina odpowiedziała:
— Jedź, moje dziecko.
Znów zamilkły, poczem służąca podjęła:
— Niech pani włoży kapelusz, to pójdziemy do notaryusza w Goderville. Na wypadek, gdyby tamta miała umrzeć, to trzeba, by pan Paweł wziął z nią ślub przed śmiercią, ze względu na dziecko.
Nie rzekłszy słowa, Janina włożyła kapelusz. Tajemna, głęboka radość zalewała jej serce,