— Jak doskonale się składa! Pani baronowa i panna Janina pozwolą, że przedstawią sąsiada, pana wicehrabiego de Lamare.
Wicehrabia się skłonił, zapewniając, że od dawna już pragnął tej znajomości i nawiązał rozmowę ze swobodą człowieka, doskonale obeznanego z formami towarzyskiemi. Miał twarz, o jakiej marzą wszystkie kobiety, a nienawidzą mężczyźni. Włosy czarne, faliste, ocieniały mu czoło gładkie i ogorzałe, a łuki brwi tak regularne, jak gdyby były sztucznie podrysowane, nadawały ciemnym jego oczom, o białku lekko zbłękitnionem, wyraz głębi i tkliwości.
Rzęsy gęste i długie nadawały spojrzeniu tę wymowę namiętną, co wprawia w pomieszanie piękną damę salonową, a każe się odwracać dziewczynie ulicznej, biegnącej z koszykiem.
Czar tęskny tego oka kazał wierzyć w głębię myśli, nadając wagi najbłahszym jego słowom.
Zarost bujny, lśniący i miękki osłaniał szczękę, trochę zbyt silnie rozwiniętą.
Pożegnano się po wymianie miłych słówek.
W dwa dni później, de Lamare złożył pierwszą wizytę.
Przybył w chwili, gdy próbowano właśnie usadowić się na ławie ogrodowej, ustawionej tegoż ranka pod dużym wiązem, naprzeciw okien salonu. Baron chciał umieścić drugą taką samą
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/46
Ta strona została skorygowana.