Skłoniła głową ruchem bardzo powolnym, mającym może powiedzieć: tak. A ksiądz, wciąż jeszcze kropiący święconą wodą, paru kroplami obryzgał im palce.
Ceremonia się skończyła. Kobiety powstały z klęczek. Odwrót dokonał się w nieładzie. — Krzyż w rękach pacholęcia z chóru utracił swą godność, chwiejąc się to w prawo, to w lewo, lub pochylając się naprzód, jakby mu miał spaść na nos. Ksiądz nie szeptał już pacierzy, lecz szybko biegł gdzieś z tyłu; śpiewacy i organista zniknęli boczną uliczką, by co szybciej zrzucić strój uroczysty, a majtkowie grupami rozbiegli się w różnych kierunkach. Tasama myśl, nasuwająca im jakoby woń kuchenną, przyspieszała ich kroki, ślinę napędzała do ust, zstępując aż do głębi brzuchów, w których odzywały się kiszki.
Dobre śniadanie czekało ich też na zamku w Peuples.
Na podwórzu pod jabłoniami stał wielki stół. Sześćdziesiąt osób, rodziny majtków i wieśniaków, zajęły miejsca. Baronowa w pośrodku miała za sąsiadów dwóch księży — proboszcza z Yport i z Peuples. Naprzeciw niej baron pomiędzy wójtem a wójtową, chudą, starą już wieśniaczką, na wszystkie strony rozsyłającą ukłony. Miała twarz wąską, wtłoczoną w duży czepiec normandzki, istną głowę kury o białym
Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/67
Ta strona została skorygowana.